Segment aut kompaktowych jest jedną z najbarwniejszych gałęzi motoryzacji. Wszystko za sprawą wielości modeli oferowanych przez praktycznie wszystkich producentów. Co więcej, w ramach konkretnych marek i ich gam modelowych dostrzega się ogromną różnorodność produktów oferowanych w danym segmencie. Przykładem tego rodzaju wielości i pluralizmu jest Suzuki, które poza Baleno, Celerio czy chociażby Ignisem oferuje w ramach praktycznie tożsamego segmentu Swifta. Zapraszam do testu Suzuki Swift Hybrid.
Wygląd zewnętrzny
Opisując stylistykę nowego Swifta ciężko nie odnieść wrażenia, iż cały pojazd pełny jest zaokrągleń, łagodnych linii i delikatnych przełożeń, których kształt i tak zmierza w stronę okręgu. Jaskrawym przykładem obłej kreski projektanta jest przednia część pojazdu, z ogromnymi łagodnie narysowanymi reflektorami, maską z rozlicznymi, aczkolwiek łagodnymi przetłoczeniami i zderzakiem, w którego centralnej części umieszczono atrapę przednią, której nie tylko kształt, ale także krawędzie nie należą do ostrych. Linia boczna pojazdu stanowi swoiste epicentrum obłości – bogato tłoczone panele drzwiowe, sierpy na krawędziach błotników czy chociażby poszerzenia w tylnej ćwierci nadwozia, a to wszystko zwieńczone wygiętym w łuk dachem — to auto jest przekleństwem kubistów! Tylna cześć nadwozia konsekwentnie zaprzecza kwadratowej wizji świata. Krągłe światła, obłe doskonale widoczne poszerzenie nadwozia względem dachu, czy chociażby wypukła klapa bagażnika, to elementy, które krzyczą: aerodynamika jest z nami! Suzuki Swift to auto dla ludzi, którzy cenią łagodną stylistykę.
Wnętrze
Kabinę pasażerską Swifta można określić jednym słowem – użyteczna. Zaprojektowano ją po japońsku, czyli ma być utylitarnie, ergonomicznie, a przede wszystkim wygodnie — tak też się stało. Zajęcie pozycji za kierownicą Swifta nie stanowi problemu. Wszystko za sprawą szerokiego zakresu regulacji fotela oraz kolumny kierowniczej, a także nisko umiejscowionej kolumny środkowej czy chociażby wysoko zorientowanej deski rozdzielczej. Nasz wzrok skierujmy ku przedniej szybie, która niestety jest zbyt krótka – podjechanie do sygnalizatora na odległość bliższą niż 3-4 metry oznacza oderwanie pleców od oparcia fotela i znaczne przybliżenie się do koła kierownicy, aby ujrzeć sygnał podawany przez sygnalizację świetlną, poza tym brak zastrzeżeń. Przełączniki, dźwignie, przyciski rozmieszczono prawidłowo, a ich działanie jest niezwykle intuicyjne. Na pochwałę zasługuje koło kierownicy, jest niewielkie, a ilość przycisków i ich rozmieszczanie należy ocenić dodatnio. Na szczególną uwagę zasługuję lokalizacja przycisków do obsługi telefonu w lewej dolnej ćwierci wieńca – istotnie wielu powie, że nie jest to intuicyjne i trzeba oderwać wzrok od drogi, niestety nie zgodzę się z taką opinią, do tego rozwiązania można się bardzo szybko przyzwyczaić. W centrum deski rozdzielczej znajduje się dotykowy ekran systemu multimedialnego, choć jego bazowy interfejs nie zachwyci fanów gadżetów, to jego działanie należy ocenić dobrze. Ponadto bez problemu obsługuje on Android Auto. Wzrok skierujmy nieco niżej ku panelowi klimatyzacji. Jego obsługa następuje za pośrednictwem trzech pokręteł – proste, intuicyjne i przede wszystkim doskonale funkcjonujące rozwiązanie, które w dobie dotykowych paneli, suwaków czy zdematerializowanych przycisków docenią osoby, które chcą szybko, precyzyjnie i bezpiecznie zmienić zadaną temperaturę. Kilka słów należy poświecić obsłudze skrzyni biegów, a dokładnie rzecz ujmując pracy samej dźwigni — na moment pisania tego artykułu jest to jedna z aksamitniej pracujących dźwigni — do zmiany przełożeń praktycznie nie trzeba przykładać siły, a pracę można wykonywać jednym palcem, przy czym zaznaczyć należy, że jest to precyzyjna przekładnia i nie ma w niej mowy o „szukaniu” przełożeń. Przesiądźmy się na tylną kanapę. Choć Swift jest autem miejskim, to miejsca na tylnej kanapie nie brakuje. Osoby o wzroście do 180 cm mogą podróżować komfortowo. Kanapa jest wygodna, a wsiadanie mimo niewielkiego otworu drzwiowego nie jest utrudnione i z całą pewnością nie będzie męczyło w ruchu miejskim. Czas na przestrzeń bagażową. Bazowo do dyspozycji mamy 265 litrów (wg normy VDA), jeśli zaś złożymy tylne fotele, to otrzymujemy aż 579 lirów (wg normy VDA), co jest wynikiem zadowalającym – Swift jest przecież autem miejskim.
Kwestie mechaniczne
Pod maską testowanego egzemplarza pracuje czterocylindrowy wolnossący silnik benzynowy DualJet o pojemności 1,2 wspomagany przez system SHVS — składający się z 2,5-kilogramowej baterii oraz alternatora pełniącego jednocześnie funkcję rozrusznika — brzmi skomplikowanie, ale nie oznacza awaryjności przeciwnie, pozwala na pewną oszczędność paliwa i chwilowy przyrost parametrów jednostki napędowej. Układ ten zapewnia właściwie dla ruchu miejskiego i międzymiastowego osiągi zadowalając się przy tym niewielkimi ilościami paliwa. Przy jeździe drogą krajową z prędkością stałą 90 km/h możemy liczyć się ze spalaniem na poziomie 4,8 litra, jeśli zaś chodzi o ruch miejski, to przekroczenie 6 litrów jest praktycznie niemożliwe. Kilka słów należy poświecić autostradzie i drodze ekspresowej. Istotnie można na nią wjeżdżać Swiftem, lecz należy liczyć się z tym, iż pojazd ten nie będzie demonem prędkości, a wyprzedzanie i nabieranie prędkości należy uprzednio zaplanować, jeśli chodzi o konsumpcje paliwa, to w przedziale prędkości od 120 do 130 spalanie wynosi nieco ponad 6 litrów. Skrzynia biegów jest dobrze zestopniowana, przełożenia są krótkie, zestrojone pod ruch miejski. Układ hamulcowy jest wydajny, a jego pracę ocenić dobrze. Układ zawieszenia pracuje sprężyście, dobrze wybiera nierówności poprzeczne, niestraszne są mu studzienki, progi zwalniające. Wskazać należy, iż mimo miękkości, sprężystości pracy przechył nadwozia przy gwałtownych krótkich manewrach można uznać za dostatecznie dobry. Układ kierowniczy jest precyzyjny, a pojazd jak na auto miejskie przystało, jest bardzo zwrotny, nie ma najmniejszego problemu w zawróceniu pojazdem „na raz”. Swift to naprawdę udana konstrukcja.
Podsumowanie
Suzuki Swift to niezwykle ciekawa alternatywa dla osób szukających auta kompaktowego, które jest dobrze wykonane, pali niewiele, a przy tym jest doskonale wyposażone. Bazowe wersje startują od nieco ponad czterdziestu tysięcy złotych, co czyni je świetną alternatywą dla topowych graczy segmentu. Testowany egzemplarz można kupić za nieco ponad pięćdziesiąt pięć tysięcy złotych, co czyni go jednym z tańszych doskonale wyposażonych kompaktów. Gdybym dziś szukał auta dla swojej mamy, to bez wątpienia zdecydowałbym się na zakup Swifta.